Ustawienia Hellingera.
Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałam o ustawieniach Hellingera. Byłam na spotkaniu z koleżankami, a one opowiadały o swoich doświadczeniach. Brzmiało to… dziwnie. Naprawdę dziwnie. Obcy ludzie ustawiają się w roli Twoich bliskich i nagle zaczynają czuć ich emocje? Serio? Brzmiało to trochę niedorzecznie.
Wtedy nie czułam potrzeby, żeby się tym interesować. Myślałam: to nie dla mnie, to mnie nie dotyczy.
A potem… zachorowałam.
I jak to bywa w trudnym momencie – człowiek zaczyna szukać. Zadajesz sobie pytania: „Dlaczego ja?”, „Skąd to się wzięło?”, „Jak mogę sobie pomóc?”
I wtedy przypomniałam sobie tę rozmowę. Nadal miałam wątpliwości, ale pomyślałam: co mi szkodzi spróbować?
Miejsce na warsztaty poleciła mi koleżanka, która przeszła leczenie raka piersi. Okazało się, że nie tak łatwo się tam dostać – na termin czekałam dwa miesiące. To były trzydniowe warsztaty wyjazdowe, w grupie ponad 20 osób. Większość miała już doświadczenie, niektórzy uczestniczyli w ustawieniach po kilkanaście razy. Ja nadal podchodziłam sceptycznie.
I, szczerze mówiąc – kiedy otwarcie przyznałam się do tych wątpliwości – trochę mi się za to dostało. Patrzyli na mnie jak na kogoś, kto nie wie, o czym mówi. Przez cały dzień niektórzy próbowali mnie przekonywać, że to działa. Nie było to przyjemne.
Ale... ja nie o tym. :)
O co chodzi w tych ustawieniach?
Wyobraź sobie, że masz problem, z którym nie możesz sobie poradzić. Może to być trudna relacja, może powtarzający się schemat, może po prostu poczucie, że coś Cię trzyma w miejscu. W ustawieniach Hellingera masz szansę zobaczyć to z zupełnie innej perspektywy.
Spotykasz się z grupą ludzi (lub indywidualnie z prowadzącym, choć polecam grupowe), wybierasz osoby, które symbolicznie „wchodzą w rolę” Twoich bliskich albo czegoś ważnego – emocji, choroby, relacji, czegokolwiek. Ci ludzie nie znają Twojej historii , a jednak ustawiają się w przestrzeni i… zaczynają czuć. Reagować. Mówić rzeczy, które potrafią uderzyć w punkt. Patrzysz na to i widzisz… prawdę o sobie.
Czasem wystarczy drobna zmiana w tym „układzie”, żeby coś w Tobie puściło. Pojawia się ulga. Zrozumienie. Czasem cisza. I często – spokój.
Wiem, brzmi jak magia. Też tak myślałam. A potem weszłam pierwszy raz na środek.
I dostałam obuchem energii. To nie były bajki. Kiedy zrobiłam swoje własne ustawienie, poczułam ulgę, spokój i coś w rodzaju objawienia. Nie takiego wielkiego, religijnego – po prostu zrozumienie czegoś ważnego o sobie i swoim życiu.
Ale jedna ważna rzecz. Na rynku jest dziś wiele osób prowadzących ustawienia. I różnie bywa.
Sama byłam u dwóch różnych prowadzących. Mam porównanie. Ustawienie może trwać 30 minut… albo ponad godzinę. Może być zamknięte – a może nie. I wtedy wychodzisz z jeszcze większym ciężarem, niż miałaś wcześniej.
Dlatego chcę Wam z całego serca polecić Elżbietę Narkiewicz. Byłam świadkiem ponad 25 ustawień, które prowadziła. Każde jedno było profesjonalne, głębokie, domknięte, spokojne. To jest bardzo, bardzo ważne – u kogo i jak robisz ustawienie.
Jeśli czujesz, że coś w Tobie domaga się uwagi, jeśli czujesz ciężar, którego nie potrafisz nazwać – może to jest droga dla Ciebie.
Nie musisz wierzyć. Wystarczy spróbować.
https://gramis.eu/ustawienia-rodzin-poznan/
Polecam serial na Netflixie „ Inna ja”. Życie, choroba, miłość i …. ustawienia:)
NAPISZ DO MNIE : beata.roszykiewicz@gmail.com